Strzeleckie przełamanie 
autor: kroki

Wreszcie udało się przełamać niemoc strzelecką. Zdobyliśmy dwie bramki w starciu z niewygodnym rywalem, jakim jest Enigma i zwyciężyliśmy 2:1.


Na to spotkanie nastawiliśmy się bojowo. Niemoc strzelecka frustrowała już co po niektórych zawodników i chcieliśmy udowodnić, że wpadka z OKS-em to był tylko wypadek przy pracy. Poranna godzina rozgrywania meczu nie była może najlepszym rozwiązaniem, ale poza „Kretem” na meczu stawili się wszyscy nasi zawodnicy.


Od początku nadawaliśmy ton grze. Współpraca w obronie układała się o niebo lepiej niż w poprzednim meczu, choć znowu zbyt często przerzucaliśmy piłkę do przodu zamiast starać się ją rozgrywać po ziemi. Stworzyliśmy sobie kilka okazji, ale znowu za każdym razem czegoś brakowało. Najbliżej powodzenia był „Waluś”, który w jednej z akcji z bliskiej odległości nie zdołał umieścić piłki w siatce.


Nasze starania zostały wynagrodzone w 12 minucie. Piłkę wywalczył „Olej”, następnie zbiegł z nią z lewego skrzydła do środka. Miał idealną pozycję na uderzenie z dystansu prawą nogą. On jednak uderzył zewnętrzną częścią lewej nogi. Idealnie zawinął piłkę. Ta zatoczyła łuk, odbiła się od słupka i wpadła do siatki. Długo czekaliśmy na bramkę w oficjalnym spotkaniu i dzięki „Olejowi” oczekiwanie to dobiegło końca. Tuż przed przerwą podwyższyliśmy prowadzenie. „Ryco” znakomicie zagrał z rzutu rożnego, piłka trafiła w polu karnym do „Walusia”, który silnym strzałem nie dał szans bramkarzowi. Bramka do szatni dobrze wpłynęła na nasze morale.


Po zmianie stron Enigma starała się odważniej zaatakować dzięki czemu my mieliśmy więcej miejsca na rozgrywanie kontr. Udało nam się ich stworzyć kilka, ale w żadnej nie udało się już zdobyć bramki. Najbliższy powodzenia był „Krzycho”, który dostał piłkę na 2 metrze przed bramką, ale z prawej nogi uderzył prosto w bramkarza. Mógł też zagrywać do idealnie ustawionego „Walusia”, ale najwyraźniej go nie dostrzegł.



Trochę nerwowości mieliśmy pod koniec meczu. W sporym zamieszaniu przed naszym polem karnym Siemieniec zdecydował się na strzał. Piłka przeszła gdzieś przez gąszcz naszych nóg i wpadła tuż przy słupku. „Domin” nie miał szans na jakąkolwiek reakcję bo był zasłonięty i zbyt późno zobaczył piłkę. Na więcej rywalom nie starczyło już czasu.



Cieszy fakt, że w końcu udało nam się przełamać. Szanowaliśmy piłkę i było widać, że realizujemy to, co ustaliliśmy przed meczem. Oczywiście można było już wcześniej rozstrzygnąć losy meczu żeby uniknąć nerwówki w końcówce, ale ostatecznie liczą się trzy punkty.