Nie tak wyobrażaliśmy sobie nasz dorobek punktowy po ostatnich dwóch meczach. W rozegranym we wtorek, zaległym meczu z Mieszkiem przegraliśmy 2:3.


Na mecz z nami Mieszko chyba pierwszy raz w tym sezonie stawiło się w komplecie. Początek wyrównany, z delikatnym wskazaniem na nas z uwagi na fakt, że oddaliśmy więcej strzałów. Nic z tego jednak nie wynikało bo z ich obroną problemów nie miał ich bramkarz. Nerwowo zrobiło się w 12 minucie gdy sędzia przyznał rzut wolny rywalom tuż przed naszym polem karnym. Do piłki podszedł Bartek Maszudziński, który w przeszłości miał przez pewien czas patent na naszych bramkarzy jeśli chodzi o rzuty wolne. Tym razem uderzył jednak słabo i prosto w ręce „Domina”. Ten szybkim wyrzutem uruchomił nasz kontratak. Wydawało się, że „Domin” piłkę wyrzucił za daleko i „Major” nie da rady do niej dojść. „Majki” jednak nie zrezygnował i w ostatniej chwili uprzedził wychodzącego bramkarza i skierował piłkę do siatki.



Mecz zaczął się dobrze dla nas układać. Jednak remis dla Mieszka padł w niewytłumaczalny sposób. Mieszko wywalczyło w środkowej strefie boiska rzut z autu. Nasi obrońcy byli w połowie odległości między naszym polem karnym a linią środkową, a tymczasem głęboko za ich plecami zupełnie sam na piłkę czyhał „Gepard”. Piłki się doczekał, spokojnie się z nią obrócił i przez nikogo nie niepokojony pokonał bezradnego „Domina”. Jak to się stało, że został zupełnie sam?



Mimo tej wpadki wydawało się, że będziemy w stanie przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść w drugiej połowie. Niestety Mieszko zadało dwa ciosy jeden po drugim, co wybiło nas zupełnie z rytmu. Najpierw przy rzucie rożnym biernie krył „Waluś” dzięki czemu Mateusz Mika z około 4 metrów uderzył nie do obrony. Zaraz po wznowieniu gry ze środka piłka powędrowała do obrony i wróciła do „Majora”. Ten jednak w łatwy sposób dał sobie odebrać piłkę, Mieszko przeprowadziło szybki atak i odskoczyło na dwie bramki.



Odrobinę nadziei przywrócił „Jola”. „Waluś zagrał mu górną piłkę za plecy obrońców. Nie była ona łatwa do przyjęcia, ale „Jola” najpierw ją zgasił, a potem obracając się uderzył po długim rogu i zdobył bramkę kontaktową. Za wszelką cenę chcieliśmy doprowadzić do remisu, ale Mieszko umiejętnie zwalniało tempo gry i starało się prowadzić grę z dala od swojej bramki. Tym sposobem dowieźli zwycięstwo do końcowego gwizdka sędziego.



Z jednej strony cieszy fakt, że mamy najszczelniejszą formację defensywną w lidze bo straciliśmy do tej pory najmniej bramek. Jednak te trzy bramki padły w katastrofalny i niewytłumaczalny sposób. Brakowało ścisłego krycia, nie radziliśmy sobie z szybkimi kontrami rywali, a pierwsza bramka to w ogóle kuriozum. Nawet dobrze dysponowany „Domin” nie pomoże. „Jola” stracił miano talizmanu, bo do tej pory jak grał to zawsze wygrywaliśmy. Nie zmienia to jednak faktu, że znów zdobył bramkę w swoim stylu – z akcji po której mało kto spodziewał się bramki.

Gdy wydawało się, że uchwyciliśmy wiatr w żagle nasza gra znowu pozostawia wiele do życzenia. Z taką grą ugrzęźniemy w środku tabeli, a aspiracje na pewno mamy na czołówkę. Mamy problemy kadrowe związane z kontuzjami na skalę, z którą jeszcze chyba nigdy nie mieliśmy do czynienia, ale tym nie można wszystkiego tłumaczyć. Trzeba się sprężyć na następny mecz i zagrać o niebo lepiej niż z Mieszkiem.