Słaby występ przeciwko "Książęcym" 

 
Niestety, słaba postawa na początku tego sezonu znowu dała o sobie znać. W starciu z Mieszkiem graliśmy falami. Najpierw zagraliśmy bardzo słabo, potem udało się odrobić straty, ale w drugiej połowie dominowało już Mieszko.

Rywal tego dnia był jak najbardziej w naszym zasięgu. Niestety w pierwszej połowie po indywidualnych błędach traciliśmy bramki, które normalnie paść nie powinny. W piątej minucie Mieszko wyszło z kontrą 3 na 2. „Kret” starając się przeciąć podanie między poszczególnymi zawodnikami zrobił to tak niefortunnie, że skierował piłkę do naszej bramki. Jeszcze większe kuriozum było przy drugiej bramce. W z pozoru niegroźnej sytuacji przy lewym aucie nasi zawodnicy blokowali Dragona. I gdy wydawało się, że piłka już wyszła na aut zawodnik Mieszka zdołał w nią jeszcze uderzyć i przelobować „Domina”, który niepotrzebnie wyszedł z bramki.

> Foty z meczu (autor Andrzej)

Na tym jeszcze nie koniec. „Tevez” przed naszym polem karnym niedokładnie podawał i piłkę przejęli rywale. Otrzymał ją Bartek Maszudziński, który w łatwy sposób minął „Krokiego” przy linii autowej, zbiegł z piłką do pola karnego, położył „Domina” i spokojnie podwyższył prowadzenie. Sytuacja stawała się niezbyt ciekawa. Na szczęście za swój błąd szybko zrehabilitował się „Tevez”, który idealnym przerzutem za plecy obrońców zagrał do „Kreta”, a ten obracając się z piłką od razu oddał strzał zdobywając bramkę.

Końcówka pierwszej połowy to nasza dominacja i bramki. Najpierw „Tevez” przedarł się przez zasieki obronne Mieszka i był faulowany tuż przed polem karnym. Sam poszkodowany podszedł do wykonania rzutu wolnego i strzałem w lewy róg zdobył bramkę kontaktową. Dwie minuty później było jeszcze lepiej. Piłkę na środku boiska przechwycił „Major”, chwilę potem przejął ją „Cewa”, który pognał z nią prawym skrzydłem. Następnie wyłożył ją idealnie znajdującemu się przy lewym słupku „Walusiowi”, który dokładając nogę dopełnił formalności. Mieliśmy 3:3 i mecz rozpoczynał się od początku.

Niestety po zmianie stron do protokołu sędziowskiego jako strzelcy bramek trafiali już tylko zawodnicy Mieszka. Najpierw „Olej” zbyt biernie przyglądał się Bałuchowi, jak ten mknie w stronę naszej bramki i w końcu oddaje silny strzał z dystansu po długim słupku. Mieszko znów prowadziło. Potem przed naszym polem karnym „Cewa” musiał się ratować faulem na „Paście”, gdy ten obrócił się z nim na plecach i miał już przed sobą tylko „Domina”. Sędzia podyktował rzut wolny. Bielecki sprytnym technicznym strzałem minął źle ustawiony mur i podwyższył prowadzenie „Książęcych”.

Kropkę nad i postawił Maszudziński, który najpierw przejął złe podanie „Cewy”, który był w tym momencie naszym ostatnim obrońcą. Szybka kontra zakończyła się szóstą bramką dla Mieszka. My w drugiej połowie także mieliśmy swoje okazje, ale nic z tego nie wynikało. Raz sędzia nie dostrzegł faulu w polu karnym na „Oleju”, ale nie zmienia to faktu, że tego dnia Mieszko było do ogrania.

Zagraliśmy znowu poniżej naszych możliwości i nie bardzo wiadomo gdzie leży tego przyczyna. Czołówka systematycznie ucieka, a Mieszko zostało jedyną drużyną w pierwszej lidze bez straty chociażby punktu. Wiadomo było, że będzie ciężko, ale po odrobieniu trzybramkowej straty wydawało się, że w drugiej połowie będziemy kontynuować taką grę. Niestety było inaczej. Lepiej wyglądało już wracanie za kontrami rywali i krycie, ale co z tego skoro daliśmy sobie zaaplikować aż 6 bramek? Trzy punkty z trzech meczów to na pewno nie to, co chcieliśmy ugrać. Na domiar złego załapaliśmy aż trzy żółte kartki. Straciliśmy aż 6 bramek w ciągu 40 minut gry – ostatni raz minimum sześć bramek w meczu straciliśmy trzy lata temu, tj. 2 listopada 2010 roku gdy ulegliśmy… Mieszku 3:7! Obyśmy jak najszybciej poprawili naszą grę i nawiązali do tego, co prezentowaliśmy chociażby w poprzednim sezonie.