Nareszcie udało nam się przełamać i odnieść drugie w tym roku zwycięstwo. Udało się też tym samym przerwać negatywną passę meczy na hali w Suszcu. Styl gry jednak wciąż pozostawia wiele do życzenia.

Kolejny już raz katastrofalnie rozpoczynamy spotkanie. I nie wiadomo co jest tego przyczyną. Niby wychodzimy na boisko skoncentrowani i zmobilizowani, a jednak tracimy bramki szybko i w głupi sposób. Nie inaczej było tym razem. Na mecz dotarliśmy w skromnym składzie, w obronie z jednym tylko zmiennikiem. W Japi-Budzie frekwencja była jeszcze gorsza bo na meczu pojawili się tylko w pięciu. Pierwsze minuty spokojne, nikt nie chciał forsować tempa. Japi-Bud zaskoczył też trochę ustawieniem wystawiając Zdunka w obronie. Niestety w 5 minucie jeden z zawodników lekkim lobem przerzuca naszą obronę, piłka trafia do Spychały, a ten nie ma problemów z pokonaniem „Lewana”. To jeszcze nie wszystko. Chwilę później rywale rozgrywają rzut rożny, piłka trafia do najbardziej cofniętego zawodnika Japi-Budu, wszyscy spodziewali się strzału, tymczasem zawodnik sprytnie zagrywa do Zdunka, który niepilnowany stał tuż przed naszym bramkarzem i podwyższa prowadzenie dla Piaskowian. Japi-Bud idzie za ciosem. Jeden z zawodników jest faulowany prawie na środku boiska. Rzut wolny idealnie egzekwuje Zdunek trafiając w samo okienko naszej bramki. Mija pierwsze 10 minut spotkania a my już przegrywamy 0:3!!!

Wiarę w odwrócenie losów spotkania przywraca „Tevez”, ale chwilę później podczas naszego ataku tracimy piłkę pod bramką rywala, nie nadążamy z powrotem i Japi zdobywa czwartą bramkę. Sytuacja się znowu komplikuje. Na szczęście z sił opadają rywale i dochodzimy do głosu. Udaje nam się tak mądrze rozgrywać piłkę, że w niespełna 4 minuty zdobywamy cztery bramki i wygrywamy pierwszą połowę. Gdybyśmy zagrali tak całą połowę nie byłoby mowy o problemach ze zwycięstwem.

Na początku drugiej połowy „Tevez” decyduje się na potężny strzał z dystansu, bramkarz Japi-Budu nie ma szans na skuteczną interwencję. „Tevez” tym samym kompletuje hat-tricka. „Skaza” nie pozostaje mu dłużny i w 29 minucie także zdobywa swoją trzecią bramkę w tym spotkaniu. Mecz wydawał się już rozstrzygnięty, ale my mieliśmy już na koncie cztery przewinienia więc w tej fazie meczu graliśmy bardzo ostrożnie. Niestety „Skaza” sfaulował jednego z zawodników z Piasku na ich połowie i sędzia wskazał na przedłużony rzut karny. Pewnym jego egzekutorem okazał się Zdunek i Japi-Bud uwierzył, że może jeszcze coś ugrać. Dla Zdunka było to trzecie trafienie i był kolejnym zawodnikiem z hat-trickiem na koncie.

Czas działał na naszą korzyść więc szanowaliśmy piłkę powoli rozgrywając ją na własnej połowie, wyciągając rywali z ich połowy i czekając na kontry. W jednej z akcji od utraty bramki świetną interwencją uratował nas „Lewan”. Niestety chwilę później był już bezradny. Po jednej z akcji Japi-Budu powoli chcieliśmy wyjść z kontrą. „Tevez” jednak w pewnym momencie stojąc przy aucie chciał zagrać do Środka do „Wafla”, niestety piłka padła łupem rywali i ci zbliżyli się do nas na jedną bramkę. Do końca meczu pozostało jeszcze pięć minut i wszystko się mogło jeszcze wydarzyć. Zawodnicy Japi-Budu próbowali wymuszać kolejne faule, ale tym razem arbitrzy spotkania nie dawali się nabierać. Na szczęście kropkę nad i postawił „Skaza”,była to nasza bramka numer 500 w historii występów w LF - niezły jubileusz! W ostatniej akcji meczu "Skaza" mógł zdobyć jeszcze piątą bramkę, ale niedokładnie dograł mu piłkę „Kroki”.

Mimo fatalnego startu wszystko dobrze się skończyło. Zgarnęliśmy trzy punkty, wyprzedziliśmy Japi-Bud w tabeli awansując na siódmą lokatę i oddalając się od strefy spadkowej. Oczywiście pewnego utrzymania jeszcze nie mamy, ale zrobiliśmy duży krok w kierunku utrzymania się w pierwszej lidze. Mimo kłopotów kadrowych udało się zdobyć aż osiem bramek, które w stu procentach były dziełem napastników i ten fakt także cieszy. Musimy jednak poprawić grę w pierwszych fazach spotkań, bo gdyby zawodników Japi-Budu było więcej, to losy meczu mogłyby potoczyć się zupełnie inaczej.