Nie po naszej myśli zakończył się nasz pojedynek z Japi-Budem. Potwierdziła się zasada, ze ta drużyna nam nie „leży”.

Początkowo nic nie zapowiadało takiego obrotu sprawy. Od początku to my byliśmy stroną dominującą, stwarzaliśmy sobie mnóstwo okazji. Udało się właściwie wyłączyć z gry Zdunka. Bohaterem tego spotkania w barwach Japi-Budu nie był jednak ich najlepszy strzelec, ale bramkarz. W pierwszej połowie oddaliśmy na jego bramkę ok. 10 strzałów jednak wszystko leciało prosto w niego, dzięki czemu mógł skutecznie bronić. Najlepszą okazję zmarnował „Krzycho” – „Skaza” wyłożył mu idealnie piłkę, był już sam na sam z bramkarzem, jednak „Krzycho” strzelił prosto w niego. Japi-Bud doszedł do jednej klarownej sytuacji w pierwszej odsłonie. Piłka po strzale jednego z zawodników zmierzała już do naszej bramki tuż przy słupku, jednak „Maniek” wyciągnął się jak mógł i sparował ją na rzut rożny.

Druga połowa jeszcze lepiej się dla nas zaczęła, gdyż za „niedyplomatyczną” dyskusję z sędzią boisko przedwcześnie musiał opuścić Zdunek. Przez 10 minut graliśmy z przewagą jednego zawodnika. Niestety nie mieliśmy pomysłu na grę. Zamiast szukać pozycji i dużo biegać, często decydowaliśmy się na strzały z dystansu, które niczego nam nie dawały. Tymczasem rywale robili wypady pod naszą bramkę. Po jednym z nich wywalczyli rzut rożny. „Kroki” nie upilnował napastnika gospodarzy, a ten strzałem między jego nogami znalazł drogę do bramki. Budowlańcy grając w osłabieniu wyszli na prowadzenie. Zaczęło nam zaglądać w oczy widmo pierwszej w tym sezonie porażki. Nadal marnowaliśmy znakomite okazje.

W końcu w 36 minucie „Skaza” zdecydował się na strzał. Piłka odbiła się od słupka i wypadła na 7-8 metr w polu karnym. Tam najwyżej do niej wyskoczył „Kroki” i strzałem głową doprowadził do remisu. Było jeszcze trochę czasu na zdobycie zwycięskiej bramki. Rzuciliśmy się do szaleńczych ataków. I naprawdę niewiele brakowało. Najlepszą okazję zmarnował „Kroki” – „Major” wyrzucił piłkę z autu na lewe skrzydło wprost do nabiegającego, niepilnowanego „Krokiego”, ale temu nie udało się nawet skierować piłki choćby w światło bramki.

Niedługo później sędzia zakończył spotkanie. Strata punktów boli, zwłaszcza, że po trzy punkty zgarnęły wszystkie pozostałe drużyny walczące o mistrzostwo. Nadal mamy status niepokonanej drużyny, ale przez straty punktów w remisach oddala się od nas lider. Trzeba będzie gonić rywali w następnych meczach.