Drugą porażką w tym sezonie LF kończymy rok 2010. Tym razem nie sprostaliśmy drużynie Profi M-Tec Pszczyna.

Spektakl, który miał miejsce w niedzielę na hali POSiR w Pszczynie można by podzielić na trzy odrębne części, z których każda miała stronę dominującą i odpowiednią dawkę emocji. Początek meczu zdecydowanie na korzyść naszych rywali. W 2 minucie spotkania „Kroki” zbyt długo zwlekał z zaatakowaniem Mateusza Jarząbka, a ten strzałem między jego nogami dał prowadzenie swojej drużynie. Potem nastąpił okres wyrównanej gry, choć nasze akcje z reguły były szarpane, chaotyczne i nie przynosiły żadnego efektu. Na domiar złego za sprawą Bartka Poczkajskiego i Czerneckiego Profi prowadziło już pod koniec pierwszej połowy 3:0. Sytuacja stawała się już beznadziejna. I wtedy nastąpił obrót poczynań na boisku o 180 stopni.

Na półtorej minuty przed przerwą „Tevez” zdobywa dla nas pierwszą bramkę. Chwilę później wyprowadzamy szybką kontrę i „Wafel” zdobywa bramkę kontaktową. Wróciliśmy do gry. Po zmianie stron idziemy za ciosem i już w pierwszej akcji „Tevez” lekko zgrywa piłkę głową, ale Kiecoka ratuje słupek. Chwilę później bramkarz Profi jest już jednak bezradny i „Major” doprowadza do remisu. Mecz rozpoczyna się na nowo. My jednak wciąż jesteśmy w uderzeniu i w 25 minucie „Wafel” daje nam pierwsze w tym meczu prowadzenie wykańczając z bliska składną akcję całego zespołu. Dodatkowo niesportowe emocje udzieliły się „Cepterowi”, który za „żywiołową” dyskusję z sędzią zostaje odesłany z ławki do szatni.

Niestety prowadzeniem tym nie cieszymy się zbyt długo, gdyż już w następnej akcji Robert Jarząbek doprowadza do remisu. Nas to jednak nie zraża i minutę później to my odpowiadamy trafieniem autorstwa „Teveza”. „Tevez” lekkim technicznym strzałem po podaniu z rogu znajduje drogę do bramki. I na tym nie koniec. Chwilę później znowu wyprowadzamy szybką kontrę i piłkę do własnej bramki pakuje Artur Poczkajski. Prowadziliśmy 6:4 i mieliśmy Profi na łopatkach. Kolejny jednak raz zamiast pilnować wyniku nadal gramy zbyt ofensywnie i do głosu dochodzi Profi.

Rozpoczyna się trzecia faza tego spotkania. My nie potrafimy utrzymywać się dłużej przy piłce. Znów brakuje komunikacji między obroną a atakiem, brakuje zdecydowanych powrotów po stratach piłek co sprawia, że często Profi przeprowadza ataki z przewagą liczebną. Między 30 a 33 minutą Czernecki zdobywa trzy bramki i odwraca losy meczu na korzyść swojej drużyny. My nie potrafimy z tym już nic zrobić. Ten, który rozpoczął strzelanie w tym meczu, zdobył także ostatnią bramkę. Indywidualną akcją po rzucie rożnym Mateusz Jarząbek wygrywa pojedynek z dwoma naszymi zawodnikami i mając przed sobą tylko „Lewana” ustala końcowy rezultat na 8:6.

Gdy wydawało się, że nic w tym spotkaniu już nie ugramy udało się wyjść na prowadzenie i mieć mecz pod kontrolą. Niestety zagraliśmy jak amatorzy w dalszej części meczu. Mogliśmy pogrążyć Profi czekając spokojnie na kontry, ale znów zagraliśmy zbyt nonszalancko. Punkty w tym meczu były na wyciągnięcie ręki. Przebieg całego spotkania wyraźnie sfrustrował chyba każdego z nas, a także naszych kibiców, którzy pojawili się na tym spotkaniu. Wychodzi na to, że przerwa świąteczna w tym momencie nam się przyda. Po Nowym Roku mamy jeszcze trzy spotkania, w których jest do zgarnięcia 9 punktów. Komplet punktów w tych meczach powinien nam wystarczyć do załapania się do grupy mistrzowskiej. W takiej dyspozycji jednak nie ma co liczyć na zdobycze punktowe. Trzeba się sprężyć i grać dalej tak jak na początku halowego sezonu. Zwłaszcza, że nasze potknięcia sumiennie wykorzystuje konkurencja i po drugiej porażce pod rząd spadliśmy już na 7 pozycję w tabeli. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że w środku tabeli jest niezwykle ciasno i jedno zwycięstwo może zapewnić awans do pierwszej piątki.