Drugi raz z rzędu gdy rywalizujemy z Profi M-Tec (drużyna kadrowo niewiele przypominająca tą z PALP-u) przegrywamy wydawałoby się wygrany już mecz. Tym razem prowadziliśmy z wiceliderem już 2:0 i 3:1, ale ostatecznie pozostaliśmy bez punktów.


Obie ekipy na spotkaniu stawiły się niemal w optymalnych składach. U nas zabrakło tylko kapitana „Jessiego”. Od pierwszego gwizdka sędziego żadna z drużyn nie chciała zbytnio ryzykować. Z obu stron mogliśmy oglądać ewentualnie ataki pozycyjne i czajenie się na kontry. Bliżsi zdobycia bramki w początkowej fazie meczu byliśmy my. Po jednej z akcji Profi przejęliśmy piłkę tuż przed naszym polem karnym. Piłka szybko znalazła się u „Wafla”, który pobiegł z nią w stronę bramki rywala. I w momencie gdy miał oddawać strzał z ok 6-7 metrów nieprzepisowo wślizg zagrał Żemła. Sędziowie podyktowali rzut wolny i ukarali Mateusza żółtą kartką. Podszedł do niego „Waluś” i... trafił w słupek.


Następnie obie ekipy próbowały spokojnie konstruować akcje, ale albo zawodnicy oddawali niecelne strzały, albo ostatnie podanie było niedokładne. W końcu jednak wyszliśmy na prowadzenie. Piłkę otrzymał jeden z naszych zawodników, zagrał ją do środka do „Wafla”, który od razu z pierwszej piłki oddał ją do „Teveza”. „Tevez” lekkim technicznym strzałem pokonał bramkarza Profi.


>>>Foty z meczu<<< autor Andrzej

Chwilę potem mieliśmy kolejną okazję bramkową gdzie dwóch naszych zawodników oddawało strzały na bramkę, ale za każdym razem ktoś strzał zablokował. W końcu piłka trafiła do „Teveza”, który plasowanym strzałem od słupka znalazł drogę do bramki. Chcieliśmy dociągnąć do przerwy z dwubramkowym prowadzeniem, ale zadanie to nam się nie udało. Profi przeprowadziło szybką akcję i nabiegający z lewego skrzydła Skwarek wpakował ją do siatki. Bramka kontaktowa dawała Profi nadzieje na odmianę losów meczu w drugich 20 minutach.


My jednak zaczęliśmy od piorunującego uderzenia drugą połowę. Po rozpoczęciu gry piłka została wycofana do „Krokiego”, ten przerzucił ją nad głowami graczy Profi do „Teveza”, a ten uderzeniem z woleja wpakował ją do bramki mimo iż był kryty prze Żemłe. Bramka niezwykłej urody! Cała akcja zajęła raptem kilka sekund. Znów udało się odskoczyć na dwie bramki.


Staraliśmy się zwolnić tempo i czekać na kontrę. Niestety nie ustrzegliśmy się błędów. Przy wyprowadzaniu piłki z naszego pola karnego straciliśmy piłkę, co skwapliwie wykorzystali rywale drugi raz w tym meczu łapiąc z nami kontakt. W nasze szeregi wkradł się chaos. Nie potrafiliśmy składnie skonstruować jakiejkolwiek akcji. A rywale odmienili losy meczu w ciągu dwóch minut.


Najpierw Żemła stojąc tuż przed naszym polem karnym zdecydował się na strzał z tzw. „kapy”, piłka po drodze przeleciała między nogami „Krokiego” i wpadła do naszej bramki. Chwilę potem chcieliśmy wyprowadzić szybko kontrę, „Skaza” za mocno zagrał do „Majora”, którego ubiegł obrońca Profi i wychodząc 3 na 2 rozklepali naszą obronę, a Artur Poczkajski z najbliższej odległości skierował piłkę do naszej bramki. Od tego momentu to Profi zaczęło grać defensywniej i czekać na kontry. U nas z kolei brakowało pomysłu na grę. Decyzje przez nas podejmowane zwykle były błędne i mimo, iż czasu mieliśmy jeszcze sporo nie udało się już uratować chociaż punktu.


Szkoda straconych punktów bo z przebiegu całego meczu należał się nam chociaż remis. Ale wygrywa ten, kto więcej razy trafi do bramki, a sztuka ta o jeden raz więcej udała się rywalom. Nie straciliśmy jeszcze szans na podium i nadal plasujemy się na miejscu premiującym grę w grupie mistrzowskiej, ale zrobiło się tam niezwykle ciasno. Elbud i Profi są już pewne gry w tej grupie, ale do pozostałych 3 miejsce pretendują 4 zespoły więc jeden będzie musiał obejść się smakiem. Oby to nie byliśmy my.