Nie udał nam się rewanż za porażkę z pierwszej rundy rozgrywek – tym razem ulegliśmy drużynie Profi w jeszcze wyższych rozmiarach.

Od początku przed tym spotkaniem wisiało nad nami jakieś fatum. W treningu poprzedzającym spotkanie z powodu kontuzji kostki wyleciał ze składu podstawowy obrońca „Wafel”. Z powodu egzaminów szkolnych zabrakło też naszego drugiego najskuteczniejszego strzelca – „Skazy”. Mimo tego patrząc na nasz skład nadal prezentowaliśmy się dobrze. Swój debiut w tym sezonie Ligi Futsalu zaliczył „Jolka”.

Nie daliśmy się zaskoczyć bramką na początku spotkania jak to miało miejsce w pierwszym meczu. Graliśmy mądrze, długo utrzymywaliśmy się przy piłce i stwarzaliśmy sobie sytuacje podbramkowe. Niestety w 9 minucie znów ułatwiliśmy zadanie rywalom. „Jolka” zagrał z autu do „Mańka”, a ten wyprowadzając piłkę spod naszej bramki zagrał wprost pod nogi Czerneckiego. Ten nie zwykł marnować takich sytuacji i dał swojej drużynie prowadzenie. Niedługo potem „Waluś” wyprowadzał kontrę, stracił piłkę na środku boiska, a rywale szybko przedostali się pod nasze pole karne i zdobyli drugą bramkę.

Najgorsze jednak miało dopiero nadejść. W 16 i 17 minucie zostawiliśmy zbyt dużo swobody zawodnikom Profi, z czego ci skwapliwie skorzystali. Powtarzał się scenariusz z grudniowego meczu, gdy szybko traciliśmy bramki. Przegrywaliśmy już 0:4, ale, tu kolejna analogia do pierwszego meczu, zdobyliśmy jeszcze przed przerwą dwie bramki. Najpierw „Tevez” z bliska znalazł wreszcie sposób na Poczkajskiego, a potem po udanym presingu na połowie rywala swoją pierwszą bramkę w tym sezonie zdobył „Kret”. Wróciliśmy do meczu. Przynajmniej tak nam się wydawało.

Niestety tuż na początku drugiej odsłony znów oddajemy pola rywalom i Czernecki zdobywa piątą bramkę dla Profi. Za sprawą „Walusia” udaje nam się szybko odpowiedzieć – „Zmora” dobija piłkę z najbliższej odległości. Nie potrafiliśmy jednak być konsekwentni w swoich poczynaniach bo znowu chwilę później Jarząbek wślizgiem dobija piłkę tuż przy naszym słupku. Ostatni zryw udał nam się w 31 minucie, gdy do siatki rywala trafił kolejny z naszych napastników – „Major”. Tego dnia jednak byliśmy za słabi na Profi. Wynik został ustalony na przestrzeni 60 sekund pomiędzy 35 a 36 minutą spotkania.

Teoretycznie porażka ta nic nie oznacza – w tabeli nadal plasujemy się nad strefą spadkową, a bezpośredni rywale nie uciekli nam zbyt daleko. Martwi jednak fakt, że jest to już 3 z rzędu spotkanie, którego nie potrafimy wygrać. Biorąc pod uwagę pięć ostatnich meczy wygraliśmy tylko raz. Z taką grą nie mamy czego szukać w pierwszej lidze. Trzeba się sprężyć i z Japi-Budem powtórzyć wynik z pierwszej rundy.